No i zasypało moją krainę, a uściślając województwo lubuskie. Wstałam, wyjrzałam za okno a tam masa śniegu, samochody pod śnieżnymi kołdrami, chodniki śliskie, wokoło pełno nowych bałwanów. I widok bezcenny: uśmiechnięte dzieci, które do przedszkola jadą na sankach. I ten nieco mniej przyjemny: zziajane mamuśki, które nie mają siły ciągnąc sanek, bo kondycji brak, a dzieciaki wyciągają na mróz i niepogodę i nie patrzą na to, że mamuśka ma już pot na skroniach.
I bardzo dobrze, że maluchy wyciągają dorosłych z domu i zmuszają do wspólnej zabawy. Nic tak nie motywuje rodziców jak uśmiech własnego brzdąca. W mojej okolicy aktywność fizyczna na okres zimowy wymiera. Jeszcze wiosną ktoś tam próbuje biegać, inny wyciąga rower z garażu i pedałuje, jak to mówił mój "prawie" teść "w koło komina". Ale co robić zimą, jak się zmusić do wyjścia z przytulnego mieszkanka na mróz i niepogodę?
Moja odpowiedź to: DZIECI, DZIECI, DZIECI! Nie masz własnego? TO POŻYCZ! Rodzice będą szczęśliwi, bo dasz im odetchnąć, a ty wrócisz radosna i ubawisz się jak niegdyś za czasów dzieciństwa, zjeżdżając na sankach z najwyżej górki. NIE MASZ DZIECI I NIE MASZ OD KOGO POŻYCZYĆ? Nie pozostaje Ci nic innego jak OBUDZIĆ W SOBIE DZIECKO!
Dla mnie w zimie nie było w dzieciństwie nic lepszego jak śnieg padający za oknem. Pamiętam, że ten pierwszy, wyczekany sprawiał największą radość. Stałam z nosem przyklejonym do szyby, obserwując tańczące w powietrzu płatki. I ciągle musiałam namawiać kogoś z dorosłych do wyjścia na dwór. Tata robił samochodem kulig, mama chuchała, żeby nic Nam się nie stało. Jak widać żyję, bawiłam się świetnie i wspominam do dzisiaj.
Wtedy, w dzieciństwie zabawa na śniegu była czystą przyjemnością, więc dlaczego nie może tak być i teraz - w dorosłym życiu. Spróbujcie dzisiaj, jutro, w najbliższy weekend wyjść na dwór, ulepić bałwana albo porzucać się śnieżkami czy pozjeżdżać na sankach. Niech sąsiedzi patrzą z niedowierzaniem, a ludzie oglądają się na ulicy. Takie zimowe zabawy to też wspaniała okazja do spalenia wielu kalorii.
Zaciekła bitwa na śnieżki - 480 kalorii;
Lepienie bałwana - 250 kalorii;
Ciągnięcie sanek przez godzinkę (z dzieckiem) - 550 kalorii;
Szybka jazda na łyżwach - 480 kalorii;
Chodzenie w śniegu po kolana - 300 kalorii
Sami widzicie, że warto! Zimą można połączyć przyjemne z pożytecznym i jeszcze wyciągnąć dla siebie to, co najlepsze. Ruch i świeże powietrze!
Także maruderzy, którzy nienawidzą odśnieżania powinni spojrzeć na to w inny sposób. Takie machanie łopatą pod domem (310 spalonych kalorii) zwiększa wydolność płuc, dotlenia organizm, poprawia kondycję fizyczną i rzeźbi barki i ramiona, Im więcej śniegu na łopacie tym lepsze zakwasy na drugi dzień. A odśnieżanie auta to już czysta przyjemność 170 kalorii (włączając w to skrobanie szyb). A jeśli jeszcze się pomylicie i odśnieżycie samochód sąsiada? O tym to nawet już nie wspomnę...
Oo nie wiedziałam, że aż tyle można spalić podczas zabawy na śniegu. Dobrze piszesz, czas obudzić w sobie dziecko ;DD
OdpowiedzUsuńszkoda że mój sąsiad się nie pomyli i nie odśnieży mojego samochodu :P :)
OdpowiedzUsuńWtedy trzeba wpaść na genialny pomysł i odśnieżać wszystkie samochody sąsiadów po kolei, a może kiedyś jakiś się odwdzięczy :)
UsuńIm więcej odśnieżonych samochodów tym chudszy brzuch! :D
a u mnie nie tyle snieg co całą noc padał deszcz i tak zamarzł ( nie mam auta w garażu ) nie nie mogłam sie tego lodu pozbyć !
OdpowiedzUsuńNo to nieco gorsza sytuacja, skrobanie lodu nie jest już tak fajne.
Usuńchyba pozycze dziecko sasiada, albo jego samochod :) bo ja ani dzieci, ani samochodu nie posiadam, a patrze, ze przyjemne - zabawe mozna polaczyc z pozytecznym :) nie sadzilam, ze przy niektorych czynnosciach mozna spalic tyle kalorii
OdpowiedzUsuńTak koniecznie, sąsiad się ucieszy :)
Usuńodsniezanie samochodu i tyle kalori >?Jak zawsze z miła chęcią powracam na twojego bloga i jak zawsze Zaapraszam na mojego bloga , gdzie znajdują się efekty mojej diety , walką z dietą i nie tylko :)
OdpowiedzUsuńoczywiscie blog między innymi o podróżach , mam nadzieje że wpadniesz na mojego bloga i będziesz mnie wspierać w mojej diecie .http://perfektbin.blogspot.com/
Nie dziwne, że dzieci spalają najwiecej kalorii. Pamiętam wyprawy na sanki do lasu ze starszym bratem. Od rana do zmierzchu z górki i pod górke.
OdpowiedzUsuń