Oj oj trudna sztuka pakowania, a ja nie opanowałam jej do dzisiaj, mimo że kilka razy do roku podróżuje w różne dziwne miejsca. Tym razem jutro jadę na Podlasie - za Białystok - do puszczy, tam gdzie żubry chodzą stadami. No i niestety musiałam się dzisiaj spakować, czego strasznie nie lubię. Oczywiście wczoraj odebrałam maila, że jedziemy małymi samochodami (Toyota Yaris) i że miejsce w bagażniku jest ograniczone. Ja jednak wierzę, że mimo wszystko Yaris jest z gumy i pomieści moją walizkę, kuferek z kosmetykami, torbę z jedzeniem, torebkę i aparat :) I tak nie jestem pewna czy wszystko wzięłam...
Mój rytuał podróżny wygląda zazwyczaj podobnie. Tydzień wcześniej zastanawiam się nad ubraniami, żeby poprać to, co trzeba, poskładać i już nie nosić. Wymyśliłam sobie kilka eleganckich stylizacji (w końcu to wycieczka z pracy - Ergo Hestia), jakieś świecące ciuszki na wieczór - szpilki. No i wczoraj dostałam maila od managera, że wyjazd jest luźny, ubrania najlepiej sportowe i ciepłe. Po chwili namysłu doszło do mnie, że faktycznie jadę na Wschód - a im bliżej Rosji, tym zimniej, więc pewnie, kiedy dzisiaj u mnie są 3 stopnie, tam będzie z -5. Szybko zmieniłam pół prześwitujące, elegancie koszule i spódniczki na dżinsy, bluzy i dresy. Zamiast dwóch par szpilek, pojedzie tylko jedna (na wieczór) i buty trekkingowe, żebym nie zakopała się w śniegu. Wzięłam także dres, top sportowy i adidasy, choć raczej w gospodarstwie agroturystycznym sali fitness nie będzie, to i tak mogą się przydać.
Kosmetyki to już w ogóle zmora. Mogłabym się pobawić i przelewać część rzeczy do mini opakowań, ale zwyczajnie mi się nie chce. Także biorę wielki kufer kosmetyków i już. Ograniczę się jedynie z kolorówką do kilku niezbędnych drobiazgów (podkład mineralny, puder prasowany, róż, cienie, pomadki, błyszczyk, Carmex, maskarę, kredkę do kresek). Sami widzicie, że niewiele tego.
Zostaje jeszcze kwestia sprzętu komputerowego i fotograficznego. Choć zazwyczaj robię zdjęcia telefonem (Nokia N8), to tym razem zabiorę porządną lustrzankę (Sony), ponieważ liczę na piękne widoki i dziką przyrodę. Może nawet wypatrzę jakiegoś żubra za oknem. Mamy przewidziany także wieczornym kulig i ognisko, więc muszę mieć sprzęt, który poradzi sobie ze zdjęciami w ciemności. Laptopa nie biorę, jest za duży i za ciężki i się nie zmieści, wezmę natomiast tablet i netbook i jeśli będzie jakiekolwiek połączenie z siecią to może napiszę jakiś post o pięknym Podlasiu. Nasz punkt końcowy to dokładnie miejscowość Narew (chyba z 1000 mieszkańców) i boję się, że moja sieć (Play) nie będzie miała tam zasięgu. Także w razie całkowitego odcięcia od świata zabieram także jakąś książkę i chyba będą to "Zachcianki pod kontrolą", które wygrałam w konkursie Vitalii.
Nie wiem jak to jest, ale zawsze mam problem z poprawnym, czyt. minimalistycznym pakowaniem się. Nagle okazuje się, że muszę zabrać masę rzeczy i to czy jadę na 4 dni czy na tydzień nie robi już wielkiej różnicy. Prawda jest taka, że większość rzeczy, które ze sobą zabieram, wzięłabym także na jeden nocleg. Muszę mieć zawsze buty sportowe i eleganckie, tak samo z ubraniami, żel do mycia buzi, szampon, masło do ciała, maskę do włosów, szczotki, aparat, komputer i jeszcze wiele wiele innych. Moja rodzina zawsze, gdy widzi ilość rzeczy jaką próbuje wpakować do walizki jest w szoku i co wyjazd słyszę słowa: przecież jedziesz tylko na 2... 3... 4... dni :) Oni nie rozumieją, że pewnie rzeczy w mojej walizce są stałe i niezmienne - bez nich po prostu nie ruszam się z domu.
A jak Wam idzie pakowanie, też macie takie dylematy i wiecznie za małą walizkę?
Ja dużo do zapakowania, a za mało miejsca :( zawsze ten sam problem ;d
OdpowiedzUsuńzawsze możesz zabrać tylko portfel :P :)
OdpowiedzUsuńMój największy dylemat w podróży to oczywiście jedzenie! Dlatego zawsze pakuję ogromną torbę ze sobą, albo robię zakupy na miejscu jak tylko mam czas, żeby nie iść na łatwiznę i jeść na mieście fastfoodów. Zazdroszczę podróży, bo muszę przyznać że byłam w różnych miejscach a w pięknej polskiej puszczy nigdy : D
OdpowiedzUsuńTak walizka zawsze jest za mała. Zawsze zabieram za dużo rzeczy :) A z dzieckiem to już w ogóle - wyjazd na 3 dni a walizek jak na miesięczne wczasy za granicą :)
OdpowiedzUsuń