Płytę zwaną przez autorkę 'Skalpelem' kupiłam w kwietniu z gazetą Shape i tak dojrzewała na mojej półce do 07.10.2012r. Wtedy nieoczekiwanie zabrała mi ją siostra z zamiarem wypróbowania.
Ja podchodziłam do niej z lekkim przymrużeniem oka, choć kilka razy przewinęła się w wątkach moich znajomych w serwisie Vitalia, gdzie już od bardzo dawna mam konto.
Pierwsze 2 tygodnie płytkę testowała siostra, która ma spore doświadczenie z aktywnością fizyczną. Gdy wróciła do domu po tym czasie w jej figurze nastąpiły zauważalne zmiany. Stała się smuklejsza i czuła się o wiele lepiej. Zachęcona tym faktem zaczęłam swoją przygodę z Ewą Chodakowską 5 listopada 2012.
Łudziłam się, że mam jakieś pozostałości kondycji po wcześniejszych kursach Zumby, długich spacerach, siłowni i kilkudniowej wycieczce w góry - oczywiście byłam w błędzie. Mój pierwszy trening skończył się po 15 minutach z obolałymi ramionami, nie dochodząc nawet do ćwiczeń na nogi i brzuch. Usiadłam na tapczanie i oznajmiłam wszystkim, że: "te ćwiczenia są do dupy..." i na pewno nie są one dla początkujących - tak jak obiecywała Ewa. Niektóre moje powtórzenia były tak nieudolne, że nawet mój kot nie mógł na nie patrzeć... Oto dowód:
Na drugi dzień siostra chcąc mnie dodatkowo zmotywować podsunęła mi funpage Ewy na facebook-u i dopiero wtedy (czytając komentarze innych) zrozumiałam, że nie tylko ja za pierwszym razem nie pokonałam całego treningu. Potem stopniowo, zaciskając zęby, dochodziłam coraz dalej i dalej... Po tygodniu po raz pierwszy udało mi się przejść przez całą płytę i usłyszeć magiczne słowa Ewy: "I JUŻ PO KRZYKU". Od tej pory poszło z górki.
Osobiście dzielę sobie Skalpela na 4 części: najpierw seria na ramiona, nogi, potem pośladki i brzuch, w ten sposób 40 minut mija jak kwadrans i zanim się nie obejrzę już jest po wysiłku. Pojedyncze ćwiczenia nie wydają się być skomplikowane i jak sama autorka wspomina są one kombinacją innych, dobrze znanych programów treningowych. Mi największą trudność sprawia ćwiczenie, kiedy leżąc na brzuchu trzeba podnosić nogi, początkowo prawie w ogóle nie byłam w stanie podnieść ud, po miesiącu robię to bez większego wysiłku.
I tak 5 grudnia, dokładnie po miesiącu ćwiczeń, dokonałam ponownych pomiarów swojego ciała, już na pierwszy rzut oka widać było wyraźne wysmuklenie sylwetki, zaczęłam się prostować i mimowolnie wciągać brzuch. A liczby wyglądają tak:
brzuch (na wysokości pępka) -3cm
biodra -2cm
udo -1cm
łydka -0,5cm
waga -1kg
Zaznaczę, że nie stosowałam żadnej diety i powyższe spadki zawdzięczam tylko regularnym treningom. Ćwiczyłam 4-5 razy w tygodniu i oprócz skalpela nie robiłam nic więcej. Ja jestem zadowolona i z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że będę ćwiczyć dalej i oczywiście zdawać z tego relację. W kolejnym miesiącu do swojego programu zamierzam dołączyć program z 4 płyty Ewy Chodakowskiej wydanej z magazynem Shape, w którym możemy zobaczyć trzy polskie gwiazdy: Aleksandrę Szwed, Beatę Sadowską oraz Karolinę Malinowską - liczę na dalsze efekty i zapał.
U mnie już minęły 3 miesiące :) Wytrwałości życzę!
OdpowiedzUsuńDziękuję i Tobie również, bo ja na razie nie marzę nawet o 3 miesiącach, dlatego tym bardziej podziwiam :)
OdpowiedzUsuń