Czwarta płyta Ewy Chodakowskiej oraz magazynu Shape ukazała się w kioskach 30 listopada, jednak żeby coś o niej napisać musiałam ją kilka razy przetestować - dokładnie 5 razy. Zasadniczo podzielono ją na trzy części, trwa 45 minut i w każdej z nich Ewa trenuje ze znaną polską "celebrytką" - Aleksandrą Szwed, Beatą Sadowską, Karoliną Malinowską. Na samym początku urzekła mnie okładka, na której Ewa wygląda, jakby była bardzo malutka, a do tego ma top, w którym ja także trenuję. Oczywiście ja nie wyglądam w nim tak fantastycznie.
Na początek opiszę poszczególne części płyty, a w podsumowaniu wyrażę swoje odczucia, co do danych ćwiczeń.
Pierwsza część trwa 15 min, Ewa trenuje w niej z Aleksandrą Szwed i skupia się głównie na mięśniach nóg, pośladków, ale także na ramionach i rękach. Kilka pierwszych ćwiczeń to typowa rozgrzewka znana już ze SKALPELA oraz z Szok treningów emitowanych w Pytaniu na Śniadanie. Potem przechodzimy do ćwiczeń zasadniczych, których celem jest między innymi złapanie równowagi (trening nazwany jest Balance). Okazuje się, że nie jest to takie proste. Wyraźnie widać, że Ola często się chwieje i nie może utrzymać równowagi. I tak musimy wykonać 2 ćwiczenia w 3 seriach, następnie jest zmiana zestawu i znowu mamy 2 nowe ćwiczenia i tak jak poprzednio wykonujemy 3 serie.W tej części zarówno Ewa jak i Ola są fajnie ubrane, ich sylwetki są idealnie podkreślone i nawet mają takie same buty.
Moje odczucia: Po 17 skalpelach, część z Aleksandrą Szwed, nie sprawiła mi większych trudności, często nawet byłam zadowolona z siebie, bo nie miałam problemów z utrzymaniem równowagi. Nie znaczy to jednak, że nie czułam mięśni, wręcz przeciwnie. Przy ostatnich powtórzenia w 3 serii musiałam mocno się skupić, żeby podnieść się z pół przysiadu. Chociaż wydawało mi się, że mam mocne nogi (po Skalpelu)
o dziwo miałam zakwasy w pośladkach. Taki dziwny, lekki ból mniej więcej w środku pośladka. Pewnie Ewa zaangażowała u mnie mięśnie, o których nawet nie miałam pojęcia. I za to wielki plus.
Druga część z Beatą Sadowska nazywana szok treningiem jest znacznie bardziej cięższa, można się przy niej naprawdę spocić. Podzielona jest na kardio, powtarzane kilka razy oraz na ćwiczenia zasadnicze, które jak dla mnie nie były proste. Wydaje mi się, że w tej części chodzi o maksymalne spalanie tłuszczu. Całe szczęście, że trwa tylko 15 min. bo dłużej ciężko byłoby wytrzymać. Najbardziej podziwiam Beatę, która cały czas powtarza ćwiczenia w tempie Ewy, a przy tym trenuje w długich spodniach i grubej bluzie. Chyba nie wiedziała do końca co ją czeka, chociaż kondycję pewnie ma bardzo dobrą, bo biega w maratonach.
Moje odczucia: Trening wycisnął ze mnie siódme poty, może dlatego że nie robiłam jeszcze treningu Ewy z 2 i 3 płyty, czyli Turbo i Killera. Muszę się przyznać, że serce niemal wyskoczyło mi z klatki i czasami ostatnie 2, 3 powtórzenia odpuszczałam i tylko sapałam. Najtrudniejszym ćwiczeniem z tej części jest dla mnie przechodzenie na ręce i otwieranie ramion raz w jedną, a raz w drugą stronę.
Trzecia część z Karolina Malinowską skupia się głównie na mięśniach brzucha, czyli na tym, z czym mam największy kłopot. Ćwiczenia wykonywane są w dwóch seriach, są dość spokojne, ale skuteczne. Mięśnie brzucha pracują cały czas i momentami aż pieką. Dodatkowo trening angażuje mięśnie pleców, ramion, kręgosłupa. Bo kardio z Beatą ćwiczenia te są niemal odprężeniem i mijają zaskakująco szybko. Karolina ubrana była w krótkie szorty oraz top, chyba lekko za luźny.
Moje odczucia: Mam bardzo słaby brzuch, więc część ta wymagała ode mnie sporego wysiłku, jednak mimo to byłam szczęśliwa, że to już ostatni etap. Na drugi dzień miałam zakwasy, ale nie na brzuchu, tylko w dole pleców - tuż nad pośladkami. To znak, że mój kręgosłup też posiada mięśnie, które dawno nie były aktywowane.
Ogólnie trening z gwiazdami mija mi bardzo szybko, pewnie to złudzenie wynika z tych 3 części, gdzie każda trwa tylko 15 min. Podoba mi się, że angażowane do pracy są wszystkie problematyczne partie ciała: nogi, brzuch, pośladki, ramiona. Dodatkowy plus za część kardio, która porządnie męczy. Przed ukazaniem się płyty czytałam wiele negatywnych opinii na forum, gdzie krytykowane były głównie gwiazdy. Teraz myślę, że było to niepotrzebne, bo całość prezentuje się fajnie. Doskonałość Ewy została przełamana i miło jest popatrzeć, że ktoś, tak samo jak my dopiero zaczyna i boryka się z takimi samymi problemami (nie może utrzymać równowagi, ma pot na czole, zadyszkę).
Płyta ma także kilka wad, które przeszkadzają w ćwiczeniach. Słaby dźwięk, jakby echo na hali, oślepiający blask światła, często nie słyszałam kiedy trzeba zmienić ćwiczenie. Wiem też, że sporo osób skarżyło się, że ich płyty po prostu nie chodziły albo się zacinały. Myślę jednak, że Shape stanie na wysokości zadania i wymieni wadliwe DVD. Nie będę za bardzo rozpisywać się na temat tych technicznych usterek, bo na innych blogach zostały one dokładnie omówione i zrobiły to dziewczyny, które maja większe doświadczenie z ćwiczeniami na DVD, jak i z samymi treningami Ewy Chodakowskiej. Dla mnie najważniejsze jest, że płyta ta jest dla mnie odmianą dla Skalpela, a jednocześnie nie jest tak trudna jak Killer czy Turbo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz