źródło: www.istockphoto.com |
Muszę się pochwalić, że udało mi się zmobilizować moją drugą połówkę do ćwiczeń. Trenujemy razem od prawie miesiąca i chociaż nie wszystko mu wychodzi tak na 100% to i tak strasznie się cieszę, że mój kanapowy leniuch (bardziej podoba mi się ang. couch potato) wziął się za siebie i choć 3 razy w tygodniu wykonuje Skalpel. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak długą drogę już przeszłam i zdałam sobie sprawę, że Skalpel już mnie aż tak mocno nie męczy.
Gdy patrzę jak mój partner ledwo sapie, a ja się dopiero zaczynam rozgrzewać, czuję zadowolenie z siebie i wiem, że zrobiłam kawał dobrej roboty. Te wspólne ćwiczenia okazały się świetnym pomysłem na wspólne spędzanie wieczorów, razem zawsze ćwiczy się weselej no i można nawzajem się motywować.
Są też niestety minusy takich wspólnych treningów:
- Zauważyłam, że znowu odpuściłam inne programy Ewy na rzecz Skalpela. Chcąc ćwiczyć wspólnie dostosowałam się do możliwości partnera i tym samym zapomniałam, że ja już muszę dawać z siebie o wiele więcej, żeby mieć widoczne efekty. Po Skalpelu bolą mnie mięśnie i jestem ogólnie zmęczona, ale zdaję sobie sprawę, że się nie rozwijam. Wspólnie ćwiczymy 3 razy w tygodniu plus sama robię jeszcze treningi w dwa inne dni, tak żeby przynajmniej 5 razy w tygodniu jakąś płytkę odpalić. I w te dwa dni, kiedy ćwiczę sama staram się robić albo filmiki z YT, albo Skalpel II.
- Przestałam już ćwiczyć z mamą, która już mi to wypomina i zaczyna się jej samej nudzić, ale póki co nie odpuszcza, więc na razie musi dalej mobilizować się sama.
- Muszę także codziennie czekać z ćwiczeniami na partnera i myśleć kiedy mu najbardziej pasuje, w jaki dzień ma najwięcej czasu itp. Wcześniej wyciągałam matę w ciągu minuty i już ćwiczyłam.
źródło: www.bodyicoach.pl |
Oczywiście nie żałuję tych wspólnych ćwiczeń i uważam to za mój wielki sukces, że zmobilizowałam takiego leniuszka do w miarę regularnych ćwiczeń. Mam nadzieję, że szybko się nie podda i w końcu zobaczymy jakieś efekty. Najbardziej oczekuję zmniejszenia się oponki na brzuchu, która stała się w ostatnim czasie bardzo okazała.
Sama, patrząc na jego zmęczenie po Skalpelu, doszłam do wniosku, że muszę ćwiczyć z nim coraz rzadziej, a częściej wybierać inne programy, które bardziej mnie wymęczą. Już w tym tygodniu trzy razy zrobiłam filmiki z YT, a tylko raz Skalpel i muszę przyznać, że znowu odkryłam nowe mięśnie. Niby trening jest krótszy, ale o wiele bardziej intensywny, na nowo pojawiają się kropelki potu na moim czole.
Zrobiłam sobie nawet małe postanowienie:
Do końca marca wykonam 10 treningów z kanału YT, już zrobiłam 3, więc jeszcze pozostało mi 7 - mam na to 11 dni, więc spokojnie powinnam sprostać temu zadaniu.
Dlaczego 10 treningów z YT? Ponieważ Ewa na którymś z filmików obiecuje, że pierwsze efekty można zobaczyć już po 10 treningach, muszę koniecznie to sprawdzić.
Więcej o programach Ewy z You Tube możecie przeczytać w tym wpisie:
Dasz radę!
OdpowiedzUsuńPowodzenia Ci życzę.
Ja też tak troszke zmotywowałam mojego lenia, chociaż ćwiczę z Ewą dopiero od miesiąca to i tak mam satysfakcję, gdy daję radę, a on zmachany próbuje nadążyć gdy robimy skalpel. :D Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń