wtorek, 28 maja 2013

Koncert BEYONCE na Narodowym !

Oj ciężki był dla mnie ten maj. Miałam wiele niesamowitych wyjazdów, zawarłam kilka nowych znajomości, zrzuciłam kilka kilogramów i to chyba bardziej od ciągłego biegania niż od ćwiczeń.
Ale zacznijmy od początku, czyli od mojej aktywności fizycznej...

Maj był miesiącem nowej płyty Ewy Chodakowskiej i magazynu Shape, czyli TOTAL FITNESS - jak pozbyć się cellulitu w miesiąc (hihi czy to w ogóle możliwe?).

źródło: www.facebook.pl



Cały program zrobiłam już chyba z 8 razy i muszę przyznać, że już dawno nie poddałam swoich ud i pupy tak wielu przysiadom, wyskokom i wypadom. Myślałam, że płytka okaże się kolejną próbą powtórzenia tych samych ćwiczeń co już znamy. Miło się zaskoczyłam kiedy po pierwszym treningu miałam straszne zakwasy.Zapomniałam już jakie to fajne uczucie...
Nie będę pisać recenzji płyty, ale wdawać się w szczegóły, bo to powinnam zrobić miesiąc temu, ale na pewno mogę polecić Wam ten trening jako pewnego rodzaju odskocznię od innych płyt. Sama jestem żywym dowodem, że na uda i pośladki działa a i zmęczyć też potrafi.

Największym przełomem w tym miesiącu okazała się moja waga... Ważę 60,5 kg i już tak niewiele dzieli mnie od 59,9 :)
Sądzę jednak, że tak duży spadek zawdzięczam brakiem czasu na posiłki i ciągłym życiem w biegu. W pracy miałam niezły młyn, odbyłam kilka dużych podróży (między innymi Warszawa i koncert BEYONCE).

Zaskoczona jestem także reakcją ludzi, którzy spotykają mnie po jakimś dłuższym okresie czasu. Pierwsze słowa z ich ust to....... ale schudłaś :) i moja radość - bezcenne.


Jeżeli chodzi o aktywność fizyczną to coraz więcej czasu spędzam także na rowerze. Moja ostatnia wycieczka miała 43km i jak zwykle wróciłam zmęczona i szczęśliwa. Zdjęcie powyżej to akurat wypad do Poznania i wypożyczony rowerek do zwiedzania miejskich okolic. 


Niewątpliwie ostaniami dniami żyłam koncertem BEYONCE, na stadionie narodowym w Warszawie, na który cudem udało mi się kupić bilety. I cóż mogę napisać... było istne szaleństwo, show na miarę światową, a sama Beyonce nie dość że jest utalentowana - pięknie śpiewa i tańczy, to jeszcze niesamowicie piękna i zgrabna. Nie mogę dojść po tym koncercie do siebie, ciągle w uszach słyszę jej muzykę i niesamowite wibracje :)

Mam nadzieję, że w czerwcu nadrobię blogowe zaległości i znowu będę miała czas na regularne pisanie. Muszę też koniecznie zrobić nowe fotki w bikini i zamieścić aktualizację swojej sylwetki i wymiarów. Przepraszam za tak długą nieobecność... ale czasami trzeba zrobić sobie małą odskocznię...




7 komentarzy:

  1. Fajny wpis, taki naprawdę życiowy :) Gratuluję efektów diety. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo tak! Znajomi zauważający efekty naszej ciężkiej pracy to jest prawdziwe COŚ! :)

    Fajna sprawa z tym wypożyczonym rowerem. Takie wypożyczalnie powinny być w każdym mieście! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. wow to gratulacje za takie efekty! :D ja też lubię tę płytę Ewy. Malta! byłam w Poznaniu, wracają wspomnienia - bardzo tam ładnie jest :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, gratuluję spadku wagi i życzę szybkiego osiągnięcia wymarzonej sylwetki.
    Zazdroszczę, że byłaś na Beyonce! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam , że Beyonce jest piękna i zadbana ale , że zgrabna to tak do końca bym nie powiedział , jednak ma ten latynoski tyłeczek :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam Cię do mojego spisu blogów o odchudzaniu :)
    www.spis-blogow-odchudzanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś się rozleniwiłaś z pisaniem :/

    OdpowiedzUsuń