wtorek, 17 grudnia 2013

Skalpel Wyzwanie - recenzja

źródło: www.bebio.pl
Jak wiecie (dzięki uprzejmości Poczty Polskiej) bardzo długo czekałam na Swoją płytę ze Skalpelem Wyzwaniem. Okazało się, że przesyłka leżała w Urzędzie Pocztowym od kilkunastu dni, bo listonoszowi nie chciało się włożyć zawiadomienia do skrzynki. Cóż... życie.
Odetchnęłam jednak z ulgą, kiedy paczka wylądowała na siedzeniu mojego samochodu, a ja spokojnie wzięłam się za planowanie treningów. Oczywiście Skalpel Wyzwanie poszedł na pierwszy ogień i już chwilę po treningu leżałam na podłodze ledwo żyjąc, sapiąc i uśmiechając się od ucha do ucha.
Ale od początku... 





W opakowaniu znalazłam dwie płyty DVD - jedna z programem treningowym (i to właśnie na nią czekałam), druga, tzw. bonus,czyli relacja z największego treningu grupowego z Ewą Chodakowską na Polach Mokotowskich. Drugiej płytki jeszcze nie odpaliłam, ale to pewnie z żalu, że mnie tam nie było :)

SKALPEL WYZWANIE powalił mnie na łopatki już po połowie :) Jednak tego właśnie było mi potrzeba, jakiegoś przełomu, kopniaka i motywacji by nie stanąć w miejscu, tym bardziej, że waga wskazuje 2 kg więcej niż latem :(

Płyta od strony technicznej jest wykonana niemal idealnie, ogląda się materiał o niebo lepiej niż poprzednie wersje produkowane przez magazyn Shape. Dźwięk jest bez zarzutu, sala treningowa, w której ćwiczy Ewa wygląda bardzo fajnie, jest jasna i nic nas nie rozprasza. W tle widzimy tylko fajny stojak na piłki treningowe. Pod koniec każdego ćwiczenia na ekranie pojawia się licznik z ilością powtórzeń, jakie zostały Nam do wykonania, co bardzo motywuje, by się nie poddawać i dokończyć dane ćwiczenie. Z głównego menu możemy wybrać czy chcemy wykonać cały trening czy tylko jego poszczególne sekwencje.



SKALPEL WYZWANIE przećwiczyłam już 4 razy i nadal na drugi dzień mam zakwasy na pośladkach i boczkach. O dziwno nie na rękach, choć to one w czasie treningu bolą mnie najbardziej. A jak wiecie, jak na drugi dzień po treningu mam zakwasy, to wtedy jestem przekonana, że dałam z siebie wszystko.

Cały program trwa około 45 minut, żeby szło mi łatwiej dzielę go sobie na mniejsze sekwencje:
1. Rozgrzewka
czyli kilka standardowych ćwiczeń na rozruszanie całego ciała, trochę wspinania na palce, trochę przysiadów i cały czas uniesione ręce, które pod koniec rozgrzewki zaczynam już czuć.

2. Set na nogi, głównie uda
W tym momencie zaczyna się właściwy trening, który angażuje całe nogi, w szczególności uda. Pod koniec czuję piekące mięśnie i szczerze przyznam, że pozycja gdzie trzeba zostać w przysiadzie przez kilka minut mocno daje mi w kość i jeszcze nie potrafię wytrwać do końca. Ale myślę, że za miesiąc spokojnie moje uda przyzwyczają się do tej pozycji.
Jest to set pełen przysiadów, wykroków i uniesień nóg, mimo iż jest dość ciężki to idealnie angażuje wszystkie mięśnie i potrzeba trochę wysiłku żeby dotrzymać tempa Ewie.

3. Set na ramiona
Ta część to dla mnie największe wyzwanie z całej płyty, bolą mnie ramiona, brzuch i uda (pewnie po poprzednim secie). Zaczyna się dość niewinnie znaną wszystkim pozycją deski, jednak nie wstajemy z niej z powrotem do pozycji pionowej tylko przechodzimy na łokcie. I tak na zmianę chyba z 6 razy...  Muszę przyznać, że przy ostatnich powtórzeniach moje mięśnie spięte są maksymalnie i wołają o ratunek :) Jakby tego było mało w następnej kolejności przechodzimy do podpory bokiem na łokciu i zabójczych planków. Pierwszy z nich czyli unoszenie bioder jeszcze jakoś mi idzie, drugi natomiast, gdzie musimy dodatkowo unieść nogę nie wychodzi mi póki co wcale. Machnę nogą ze dwa razy i to raczej siłą rozpędu niż mięśni i dalej nie mogę się utrzymać. Oczywiście nie poddaje się i tak jak w przypadku palących ud za miesiąc chcę robić wszystko w tempie Ewy.

4. Set na brzuch
Właściwie to dla mnie moment odpoczynku i rozluźnienia ramion po poprzednim secie. Brzuszki nie wprowadzają chyba niczego nowego, znamy je doskonale z poprzednich płyt i nie sprawiają mi żadnej trudności. To czas aby złapać oddech i lekko odspanąć.

5. Set na pośladki
To chyba moja ulubiona część, nie jest specjalnie trudna, ani też za łatwa. Trzeba spiąć nogi i pośladki i wykonać dokładnie kilka wymachów. Przy końcowych powtórzeniach można fajnie poczuć mięśnie, szczególnie te wewnątrz pośladków. Tutaj ważna jest precyzja i dokładność ruchu.

6. Set na plecy
Ćwiczenia na plecy nie należą do moich ulubionych, bo jakoś mam ściśnięty żołądek jak leżę na macie na brzuchu, ale oczywiście nie mogę zaniedbać tej części ciała. Set ten nie jest trudny, zawiera trzy ćwiczenia polegające głównie na unoszeniu klatki piersiowej i przyciąganiu rąk do ciała. Fajnie rozluźnia i oczywiście sprawia ogromną radość ponieważ kończy trening właściwy.

7. Stretching
Czyli rozciąganie obolałych mięśni :)


Moje odczucia co do Skalpela Wyzwanie są bardzo pozytywne, podsumowując trening daje nieźle w kość, angażuje wszystkie najważniejsze partie ciała i wywołuje na drugi dzień przyjemne zakwasy, nogi i ręce trzęsą się jeszcze długo po ćwiczeniach. Z każdym kolejnym treningiem idzie mi coraz lepiej i stał się on na obecną chwilę jedyną płytą Ewy, którą odpalam. Będę ją wałkować do momentu aż uda mi się wykonać plank z unoszeniem nogi :) oraz wytrzymać w przysiadzie do końca :)
Jeżeli jeszcze nie kupiliście płyty to gorąco polecam, to bardzo dobrze wydane 35zł, tym bardziej, że można ją włożyć pod choinkę i zrobić prezent nie tylko sobie, ale także komuś bliskiemu.

czwartek, 5 grudnia 2013

Polowanie w Rossmannie

Jak pewnie wiecie cały zeszły tydzień w drogeriach Rossmann była wielka promocja na kolorówkę, czyli kolejna akcja -40% na wszystko. Cała blogosfera pokazała już swoje listy must have oraz to, co faktycznie udało się upolować. Postanowiłam także pochwalić się swoimi nowymi nabytkami.

U mnie w miejscowości szafy były pełne, kolory nie przebrane i dość duży wybór. Kupiłam wszystko co chciałam, a nawet to, czego nie potrzebowałam za bardzo.Bo choć poszłam z konkretną zakupową listą to i tak przyniosłam do domu o wiele za dużo rzeczy :)

1. Pyder L'oreal Lumi Magique, cena 31,79



Pięknie rozświetla cerę, już od jakiegoś czasu zerkałam na niego, ale regularna cena skutecznie mnie odstraszała. Idealnie spisuje się na policzkach nałożony na róż oraz na dekolcie na wieczorne wyjście. Ma dużo połyskujących drobinek i mam nadzieję, że będzie bardzo wydajny.


2. Maskara Lovely Curling Pump Up, cena 5,39
    Maybelline, Eye Studio, Lasting Drama Gel Liner, cena 20,39
    Max Factor, kredka do oczu nr 090 nude, cena 17,39
    Max Factor, kredka do ust - konturówka, cena 18,29


Maskarę wzięłam z ciekawości, ponieważ jest bardzo polecana na blogach, a cena wręcz zachwyca. Po kilku użyciach mogę powiedzieć, że faktycznie tusz jest bardzo fajny, mocno podkreśla i unosi moje rzęsy, może faktycznie czasem nie warto kupować maskar za 50zł i więcej...
Eye Liner jest moim pierwszym produktem tego typu i dopiero uczę się malowania prostych, ładnych kresek. Kredka na linię wodną w kolorze Nude idealnie powiększa oczy, a konturówka to właściwie miała był prawie jedyna rzecz, po którą weszłam do Rossmanna :)


3. Szminka Rimmel Lasting Finish by Kate Moss, cena 11,99
    Szminka Wibo Elixir w kolorze nude, cena 5,19
    Błyszczyk Wibo z kolekcji z papryczką chilli, cena 4,49
    Błyszczyk Wibo Lip Sensation, cena 4,59

 
Błyszczyk z papryczką chilli lekko piecze i jak dla mnie wrażenie na ustach jest średnie, szybko się ściera. Pomadka z kolekcji Kate Moss jest śliczna, ma piękny odcień różu, a ta z kolekcji Wibo Elixir fajnie nawilża usta i ładnie kryje moim ulubionym odcieniem Nude.


4. Lakiery Wibo WOW glamour sand 3 szt., cena 4,59
    Lakiery Wibo Express Growth 2 szt., cena 3,09
    Matte Top Lovely, cena 4,29





















Piaskowe lakiery zdążyłam wypróbować już wszystkie i są genialne, fajnie błyszczą, mają chropowatą strukturę, którą ma się ochotę ciągle dotykać i nie odciskają się na paznokciach. Do tego świetne krycie - wystarczy jedna warstwa, idealne na wieczorne wyjścia.
Matte Top kupiłam kierując się pozytywnymi opiniami blogerek, ale jeszcze nie wypróbowałam. Mam czarny lakier z Inglota i myślę, że pomalowany tym zmatowiaczem z Lovely uzyska nowy wymiar.


5. Cienie Maybelline Color Tattoo 2 szt., cena 14,39
    Cień L'oreal Color Infallible, cena 21,99

Niestety nie mam zdjęcia, bo coś nie mogę przesłać z telefonu. Myślę jednak, że cienie Color Tattoo prawie każdy zna, ponieważ są bardzo chwalone, co nie jest przesadą. Smaruje się teraz moim ulubionym brązem prawie codziennie i jestem zachwycona łatwością nakładania oraz trwałością. Natomiast cień z L'oreal podbił moje serc pięknym różowym kolorem.


No i tak teraz patrząc na te zdjęcia muszę przyznać, że znowu kupiłam więcej rzeczy niż planowałam. Właściwie to planowałam wybrać się tylko po konturówkę, piaskowe lakiery z Wibo oraz może rozświetlający puder z L'oreal. Jak widać nie mam silnej woli i kupuję oczami. Cieni mam w łazience strasznie dużo a i tak coś nowego mnie skusiło. Oczywiście nie żałuję, bo Color Tottoo okazał się świetne na szybki, poranny makijaż. Czy Wy także skorzystaliście z -40% w drogeriach Rossmann?

piątek, 22 listopada 2013

Pielęgnacja ciała, czyli marketowe hity cenowe

Witajcie w te pochmurne dni :) 

źródło: www.chomikuj.pl
Właściwie od poniedziałku siedzę i czekam na przesyłkę ze sklepu Bebio z płytą Ewy Chodakowskiej - Skalpel Wyzwanie i doczekać się nie mogę. Dostałam ze sklepu maila 18 listopada (poniedziałek) z informacją o wysyłce, jednak nic do dzisiaj nie doszło, a listonosz z inną paczuszką już mnie niedawno odwiedził. 

Oczywiście już bardzo się niecierpliwie, bo myślałam, że najpóźniej dzisiaj będę testować nowy program :( Widać muszę poczekać przynajmniej do poniedziałku.

W związku z tym postanowiłam napisać o czymś zupełnie innym aczkolwiek również związanym z dbaniem o własne ciało i wygląd. Dla Mnie, jesień to czas, kiedy wieczory stają się nieznośne długie, na zewnątrz nie ma za bardzo po co wychodzić, więc można wolny czas poświęcić na różne domowe zabiegi SPA.




Dzisiaj rano przy okazji piątkowych zakupów natchnęłam się w Biedronce na super zestaw do pielęgnacji ciała. 



Kiedy zbadałam zawartość ładnego i solidnie wykonanego koszyczka stwierdziłam, że za 14,99 nie ma się nawet co zastanawiać. Tym bardziej, że kilka dni wcześniej oglądałam podobny masażer w drogerii za ok. 12 zł (dobrze, że jakoś wtedy z niego zrezygnowałam).


W zestawie z Biedronki możemy znaleźć:
  1. pobudzającą krążenie gąbkę kąpielową;
  2. pumeks w kształcie serca do usuwania zrogowaceń;
  3. myjkę do peelingu lub masażu twarzy (trochę szorstka); 
  4. komplet dwóch rękawiczek do delikatnego peelingu i masażu ciała (ja chyba znalazłam dla nich jeszcze jedno zastosowanie - do maseczek na ręce);
  5. myjka do kąpieli (całkiem milusia);
  6. końcówka do masażu;

Całość zapakowana w pleciony ręcznie koszyk z włókien wodorostów o wymiarach 22x22x7cm, czli całkiem spory zestaw za rozsądne pieniądze.


 


























Myślę, że kupując osobno wszystkie te rzeczy zapłacimy o wiele więcej. Poza tym wszystko jest schludnie zapakowane i może pocieszyć Nasze oko. Ja oczywiście swój zestaw rozłożę na części pierwsze, myjki wyniosę pod prysznic, a resztę rzeczy powpycham na półeczki, ponieważ znalazłam już nowe zastosowanie dla koszyczka, w którym idealnie zmieszczą się moje lakiery do paznokci.


Widziałam też zestaw z drewnianą szczotką do włosów zamiast gumowego masażera :)
Mam nadzieję, że teraz oprócz ćwiczeń uda mi się także regularnie masować swoje ciało, ze szczególnym uwzględnieniem brzucha, pośladków i ud. 


Przy okazji wpisu jakby nie patrzeć kosmetycznego pochwalę się moim nowym mieszkankiem dla szminek i błyszczyków. W końcu nastał w nich porządek. Kolekcja nie jest duża, ale przynajmniej wygląda teraz ładnie.



Pozdrawiam :)

czwartek, 7 listopada 2013

Rok z Ewą Chodakowską - Twój dziennik fitness recenzja

Tak jak wspominałam już z samego rana odwiedziłam market Netto w moim mieście, aby zapolować na nowość wydawniczą Ewy Chodakowskiej oraz Lefterisa Kavoukisa (mąż Ewy), czyli Twój Dziennik Fitness.


Myślałam, że dostanę go z trudem, tym bardziej, że cena jest bardzo atrakcyjna - 29.99, jednak w moim markecie książki spokojnie leżały i jakoś tłumów przy nich nie było. Nie wiem jak w większych miastach, ale podejrzewam, że kto bardzo chciał ten dziennik mieć, to już zamówił go na oficjalnej stronie Ewy.

W skrócie przejrzałam całość i już nasunęło mi się kilka spostrzeżeń, ale żeby było łatwiej mi opisywać, skupię się na kilku aspektach:


Strona techniczna

Dziennik, a w sumie dla mnie bardziej coś w stylu kalendarza, ma 251 stron, podzielony jest na 12 miesięcy, z których każdy podzielony jest na tygodnie. W ten sposób miesiąc po miesiącu możemy skrupulatnie realizować Nasz plan dbania o sylwetkę. Każdy miesiąc skupia się na innej partii ciała i tak przykładowo w miesiącu pierwszym pracujemy nad Swoimi brzuchami. Bardzo fajnym rozwiązaniem jest brak konkretnych dat, jak w tradycyjnym kalendarzu. Dzięki temu możemy swój rok z Ewą Chodakowską rozpocząć kiedy chcemy. Domyślnie każdy tydzień zaczyna się od poniedziałku, ale właściwie możemy zacząć uzupełniać dziennik od dowolnego dnia. Z boku każdej strony znajduje się pomocna niby zakładka, która w łatwy sposób pozwala odnaleźć dany miesiąc. 


Jakość wydania

I tutaj tak samo jak w przypadku pierwszej książki Ewy wszystko jest na najwyższym poziomu. Okładka - lekko usztywniana, przez co nie musimy obawiać się o zagięte rogi :). Papier - super śliski, kredowy, pozwala Nam od razu poczuć, że trzymamy w ręku coś fajnego, dobrze wykonanego. Do tego kolorowe zdjęcia, bardzo fajne ułożenie graficzne oraz strony do samodzielnego wypełniania (aż trochę szkoda po nich pisać). 

Najważniejsze informacje zawsze są w jakiś sposób wyszczególnione, albo poprzez inną czcionkę, ciekawą ramkę czy też zakreślenie na kolorowo.
Na końcu książki możemy podziwiać metamorfozy różnych kobiet oraz mężczyzny, które mają być dla Nas motywacją. Większość zdjęć, o ile nie wszystkie, publikowana już była na fan page'u Ewy Chodkowskiej na Facebook'u.




Zawartość/ Treść
Ciężko nazwać to książką, nie jest to też typowy kalendarz, ponieważ nie ma dat, natomiast określenie Dziennik Fitness pasuje idealnie. Na wstępnie mamy krótką instrukcję jak z niego korzystać, jak wpisywać swoje notatki oraz jak korzystać z zamieszczonych tabelek. Dla mnie bardzo fajny elementem jest kategoria Odżywianie, gdzie punktujemy Swój każdy dzień. I tak możemy wpisać sobie dzień na 5 - kiedy zjedliśmy 5 pełnowartościowych posiłków, dzień na 3 - kiedy było 3 lub mniej posiłków plus jakieś małe oszustwo oraz dzień na 1 - niedopuszczalny, kiedy posiłki były nieregularne i mieliśmy więcej niż dwa oszustwa w ciągu dnia.
W każdym miesiącu pojawia się także zestaw ćwiczeń na daną partię ciała, który należy wykonać dodatkowo do swojej codziennej aktywności fizycznej. Przed rozpoczęciem każdego miesiąca mamy także kilka słów motywacji od autorów. Po jego zakończeniu musimy wypełnić tabelkę ze swoimi wymiarami oraz podsumować ile dni w danym miesiącu byliśmy aktywni oraz jak się odżywialiśmy metodą punktacji. Na koniec sami mamy wystawić sobie ocenę.



 

Moja ocena

No cóż... wydanie ładne, na pewno fajny dodatek dla fanów zapisywania notatek, jak dla mnie pisania jest za dużo. Poza tym tak nie końca wiem, czy zapisywać tam coś, czy sobie darować. Pewnie niektóre rzeczy uzupełnię, bo na pewno pozwolą mi na większą systematyczność. Co prawda z treningami nie mam kłopotu, wykonuję je regularnie, ale może dzięki kategorii Odżywianie postaram się jeść bardziej racjonalnie i zrezygnuję choć częściowo ze słodyczy. Na pewno daruje sobie tabelki, gdzie trzeba wpisywać samopoczucie fizyczne, psychiczne oraz nastrój - jest to dla mnie lekka strata czasu. Nie będę także wpisywać odpowiedzi na pytania zadawane po każdym tygodniu - również jak dla mnie to za duże poświęcenie :)
Czy warto kupić? Tak, jeśli nie jesteś systematyczna oraz jeśli brakuje Ci motywacji i jakiegoś impulsu do działania. Wiem, że wiele osób woli sobie coś zapisać, wtedy łatwiej to realizuje. A jeśli to ma być klucz do sukcesu do zadbania o swoje ciało to jak najbardziej polecam.

środa, 6 listopada 2013

Skalpel Wyzwanie - Nowa płyta Ewy Chodakowskiej

http://www.bebio.pl/shop/dvds/skalpel-wyzwanie-plyta-ewy-chodakowskiej
Dzisiaj, zaraz po przebudzeniu na fan page'u Ewy Chodakowskiej, czekała mnie miła niespodzianka - zapowiedź nowej płyty SKALPEL WYZWANIE. Pewnie jak większość osób ćwiczących z programami Ewki, jak tylko zobaczyłam nazwę SKALPEL, to od razu zrobiło mi się milej na sercu. Przecież to dzięki Skalpelowi I zmusiłam się do zejścia z kanapy i zaczęłam w końcu robić coś dla siebie. Teraz, choć "jedynka" nie sprawia mi większej trudności i tak do niej co jakiś czas wracam i nawet czuję co niektóre mięśnie.








Oczywiście od razu kupiłam płytę, cena razem z kosztami przesyłki to 41,49 i można ją zamówić na oficjalnej stronie Ewy Chodkowskiej w przedsprzedaży. Już nie mogę się doczekać kiedy dojdzie. Sama autorka napisała także, że od grudnia płyta pojawi się w sklepach Empik.

Jeżeli chodzi o stronę czysto techniczną to wydanie będzie składać się z dwóch CD. Na pierwszej będzie 45 minutowy trening Skalpel Wyzwanie, natomiast na drugiej relacja z największego treningu grupowego z Ewą na Polach Mokotowskich (który się odbył bodajże w maju lub czerwcu). Na tym krążku znajdzie się także 30 - minutowy program dla wszystkich z elementami Kardio, Total Fitness oraz Bikini Body Workout.

Na You Tube pojawił się zwiastun płyty:

https://www.youtube.com/watch?v=H3X6mz4v5fY&feature=c4-overview&list=UUhglSylVQdMQ5JGsbVpSY7g


 

Tak więc już niedługo będziemy mieli 3 Skalple i myślę, że najnowszy program będzie równie ciekawy jak Skalpel I oraz Skalpel II z krzesłem.


Skalpel I



Skalpel II - z krzesłem



Skalpel Wyzwanie III

I jeszcze kilka słów od Ewy o nowej płycie, które napisała na stronie http://www.bebio.pl/shop/dvds/skalpel-wyzwanie-plyta-ewy-chodakowskiej :

PRZEDSPRZEDAŻ - wysyłka w ciągu 10 dni
Ewa Chodakowska – 2-płytowe DVD. Trening Skalpel Wyzwanie (45 minut) i największy trening grupowy all in for #my girls (30 minut).
Kolejna odsłona najpopularniejszego programu treningowego Ewy Chodakowskiej - SKALPEL WYZWANIE połączona z największym otwartym treningiem w historii z Ewą Chodakowską - ALL IN FOR #MY GIRLS.
Wyjątkowe dwupłytowe wydanie zawiera najnowszy program treningowy SKALPEL WYZWANIE oraz największy otwarty trening grupowy w historii z Ewą Chodakowską
Płyta 1 - Skalpel Wyzwanie – trzecia część treningu, który pokochały wszystkie Polki ! 45 minutowy trening dla każdego, jego zaleta to łatwość wykonania i wysoka intensywność. Wyszczupla, wysmukla i modeluje nadając sylwetce perfekcyjny kształt – gwarantując widoczne efekty po 4 tygodniach - płaski brzuch, zgrabne nogi, jędrne pośladki, smukłe ramiona i mocne plecy.
Płyta 2 - Bonus DVD – największy w historii trening grupowy z Ewą Chodakowską all in for #my girls. 30 minutowy program dla wszystkich z elementami Kardio, Total Fitness, Bikini Body Workout. Płyta jest również relacją z największego otwartego treningu w historii z Ewą Chodakowską na Polach Mokotowskich w Warszawie, w którym uczestniczyło 5 tysięcy uczestników i zawiera ponad 50 zdjęć.
Trzymaj się zdrowego jadłospisu, ćwicz regularnie 3-4 razy w tygodniu i ciesz się pierwszymi efektami już po 12 treningach! Nie poddawaj się w drodze do celu! Tym razem się uda!



A już jutro rano lecę do marketu Netto, gdzie w cenie 29,99 będzie można kupić Twój dziennik fitness - Rok z Ewą Chodakowską, czyli najnowszy wypust wydawniczy Ewki. Jeśli jeszcze nie macie tej publikacji a zamierzaliście kupić to jest naprawdę bardzo dobra cena. Ja wybiorę się z samego rana, bo nie mam pojęcia ile sztuk będzie dostępnych :) I oczywiście już niebawem recenzja i pierwsze spostrzeżenia na blogu.

źródło: http://www.netto.pl/czytaj.html
 



poniedziałek, 7 października 2013

Przeziębienie... wyłączenie z codziennych ćwiczeń :(

źródło: www.nowafarmacja.pl
Nie da się ukryć, za oknem widzimy coraz gorszą pogodę, temperatura spada, a wraz z nią Nasza odporność. Bardzo długo nie chorowałam, wszyscy dookoła kichali, smarkali i narzekali - mnie to omijało od kilku sezonów. Cały czas przypisywałam tą dobrą odporność aktywności fizycznej oraz zmianie trybu życia. Jednak tej jesieni złapało i mnie. I tak bez wizyty u lekarza oraz bez leżenia (praca) przekichałam i przekaszlałam prawie dwa tygodnie. 

Chociaż byłam lekko osłabiona, mięśnie obolałe, a najlepszym przyjacielem stały się chusteczki, to miałam straszne wyrzuty sumienia, że nie ćwiczyłam kompletnie nic. 



Niby to racjonalne, że odpuszczałam sobie treningi, ale źle się z tym czułam. Cały czas miałam przekonanie, że dałabym radę i nie powinnam tak bezczynnie leżeć przed TV.  Tłumaczenia rodziny pomogły i dopiero wczoraj (po dwutygodniowej) przerwie zrobiłam SKALPEL (Ewa Chodakowska) i było ciężko. Nie sądziłam, że po chorobie tak nagle spada forma i znowu do prostych ćwiczeń trzeba włożyć trochę wysiłku. Dzisiaj mam lekkie zakwasy, ale za to dużo lepsze samopoczucie. Po południu biegnę na ukochaną Zumbę, a kolejnym przeziębieniom mówię NIE!

A gdy już tak czujemy, że coś Nas łapie, pojawia się kolejny problem: Jak się leczyć? Samemu czy iść do lekarza, domowymi sposobami czy lekami aptecznymi?

źródło: www.naszglospoznanski.pl

Ja oczywiście do lekarza nie poszłam z braku czasu oraz z konieczności odstania czasem nawet dwóch godzin z kolejce. Postanowiłam walczyć sama, tym bardziej, że nie miałam gorączki, a ostatnia wizyta u lekarza skończyła się poradą, żeby napić się spirytusu :)

Zaczęłam od aptecznych specyfików, które załagodziły najgorszą fazę przeziębienia, a skończyłam na syropie z cebuli oraz domowych nalewkach mamy i malinach w syropie

źródło: www.medsos.pl
W aptece wybrałam Theraflu do picia oraz Orofar na gardło i spray na katar. Na mnie leki podziałały, ale sam wybór na półkach był ogromny. Już bardzo dawno nie byłam zmuszona do takich zakupów, więc byłam w szoku jak Pani farmaceutka zaczęła wyciągać mi po kolei cały apteczny zapas :)







żródło: www.farmalek.pl

   Tak czy inaczej straciłam dwa tygodnie, żeby całkowicie pozbyć się wszystkich objawów przeziębienia i wrócić do aktywności fizycznej. Na szczęście moja waga na tym nie ucierpiała, ponieważ z bolącym gardłem ciężko jest jeść, ale mięśnie na pewno. Ćwiczyło mi się wczoraj z pewnym oporem, wysiłkiem, gdzie Skalpel już od dawna mnie nie męczył, raczej traktowałam go jako lekki trening na dni lenia. 


Od dzisiaj jednak nie ma wymówek, czas wziąć się siebie i wrócić do starego rytmu. Na pewno będzie już mniej Chodakowskiej, ponieważ dwa razy w tygodniu będę chodzić na Zumbę. Takie typowe kardio na pewno przyniesie dużo korzyści, poza tym naprawdę na takich zajęciach jest świetna zabawa. Polecam niezdecydowanym :) I uważajcie na siebie, bo sezon gryp i infekcji dopiero się zaczął i pewnie jeszcze trochę potrwa.



niedziela, 29 września 2013

Nowości w firmie Sante :)

W ostatnim czasie dzięki firmie Sante miałam okazję przetestować wiele ciekawych produktów śniadaniowych oraz kilka rodzajów kasz i suszonych warzyw strączkowych. Dzięki Nim zaczęłam doceniać soczewicę i kombinować, by używać jej w kuchni częściej. Popijałam siemię lniane i wzmocniłam włosy. Moja mama pije je do dzisiaj i jest pewna, że korzystnie wpływa na gardło i skutecznie osłania je przed infekcjami.



Czasami odwiedzam sklep na stronie www.sklep.sante.pl aby przejrzeć aktualną ofertę oraz sprawdzić nowości. Niezwykle ucieszyło mnie rozszerzenie asortymentu o herbaty liściaste, czyli te które najchętniej pijam oraz o zdrowsze sole morskie oraz tą o obniżonej zawartości sodu. 


Szczerze się przyznam, że nie spotkałam się jeszcze z tymi produktami w sklepie stacjonarnym, ale być może tylko w mojej niewielkiej miejscowości nie ma takiego asortymentu. Przy najbliższej wizycie w Poznaniu na pewno przejdę się do jakiegoś większego marketu i zwrócę uwagę na te sole. Niestety od dziecka solę potrawy zbyt mocno i nie wyobrażam sobie zjedzenia choćby pomidora bez tej przyprawy. Może sól o obniżonej zawartości sodu będzie dla mnie jakimś wyjściem. O ile nie okaże się, że jest mniej słona, bo wtedy i tak będę musiała nasypać jej więcej. 
Ciekawą propozycją jest także sól z dodatkiem magnezu - Magnez zawarty we wszystkich solach morskich Sante oprócz prozdrowotnych właściwości (przyczynia się do prawidłowej pracy układu odpornościowego) pełni również istotną rolę w utrzymywaniu stałej, sypkiej konsystencji ziarenek. 


Póki co nadal wykorzystuje w kuchni inne produkty Sante, ostatnio moim ulubionym deserem, śniadaniem i kolacją zrobiło się takie oto cudo:
























Jak widać muszę robić potrójne porcje, ponieważ owocojogurt posmakował nie tylko mi. Bazą do zrobienia mojego deseru jest jogurt naturalny oraz crunche owocowe firmy Sante. Jogurtu niczym nie dosładzam, ponieważ crunche są już dość słodkie, a dodatek z owoców także dodaje ciekawego lekko kwaśnego smaku. Na zdjęciu owoce z działki mojej mamy, maliny jeszcze zbieramy, choć jest koniec września. Może nie są już tak duże i słodkie, jak w sierpniu, ale jednak swoje :)





Wykonanie jest niezwykle proste. Do ozdobnej szklanki lub pucharku układamy po kolei warstwy jogurtu, crunchów oraz owoców, w dowolnej kombinacji. Czas przygotowania nie przekracza 5 minut, a mamy pewność, że śniadanko będzie pożywne i wartościowe. Smacznego!


sobota, 10 sierpnia 2013

Podsumowanie 9 miesięcy ćwiczeń z Ewą Chodakowską :)

Ostatnie podsumowanie moich treningów robiłam już bardzo dawno temu - w kwietniu. Potem jakoś nie miałam czasu i chęci a tak właściwie wydawało mi się, że stanęłam w miejscu. Ćwiczyłam jednak cały czas, czasami były to tylko 3 treningi w tygodniu lub cały tydzień rower, ale nie było miesiąca, w którym nie byłabym aktywna.

Poskutkowało to znaczną utratą wagi, która w tym momencie wynosi 58kg :) Moim początkowym celem było zobaczenie na wadze 5 z przodu i muszę powiedzieć, że się udało. Jak jednak wiecie, apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc kolejnym moim celem jest waga 55kg. Myślę, że chciałabym żeby to była moja docelowa cyfra :) Także jeszcze trochę przede mną. 

1. ZDJĘCIA

Zastanawiałam się czy jest sens wklejania wszystkich etapów "zrzucania brzucha" i doszłam do wniosku, że zamieszczę zdjęcia po pierwszym miesiącu treningów oraz te aktualne, czyli sprzed paru dni. Cały kolaż mógłby być mało czytelny i nie zmieścić się w jednej linii. A poza tym, Ci którzy śledzą bloga na pewno widzieli poprzednie podsumowania. 







2. WYMIARY

Chociaż wydawało mi się, że stoję w miejscu, to centymetr okazał się łaskawy. Znowu spadło mi kilka centymetrów i co najważniejsze moje ciało jest dość jędrne i już prawie bez cellulitu.

Data 08.11.12 05.12.12 05.01.13 05.02.13 05.03.13 05.05.13 04.08.13
brzuch(pepek) 85cm 82cm 82cm 81cm 79cm 78cm 77cm
biodra 102cm 101cm 100cm 99cm 99cm 99cm 96cm
udo 56cm 55cm 55cm 55cm 54cm 54cm 52cm
biust 96cm 93cm 93cm 93cm 92cm 92cm 88cm
pod biustem 86cm 84cm 83cm 83cm 82cm 80cm 79cm
ręka 27cm 27cm 27cm 27cm 27cm 27cm 27cm
łydka 38cm 37,5cm 37cm 37cm 37cm 37cm 36cm
















Waga 66kg 65kg 64,4kg 64kg 64,5kg 63,3kg 58,0kg
 

3. TRENINGI

Przez te 4 miesiące bez podsumowań nie przerwałam ćwiczeń, mieszałam wiele płyt i starałam się, żeby robić choć 3 treningi w tygodniu. W czerwcu miałam tygodniową przerwę związaną w wyjazdem na wakacje. Również w lipcu troszkę odpuszczałam ze względu na panujące upały. 
Ćwiczyłam na zmianę Skalpel, 6 - minutowe filmiki, Skalpel II oraz Total Fitness, który bardzo mi się spodobał i nawet miałam po nim zakwasy. Jeździłam także na rowerze, trochę pływałam i starałam się więcej ruszać na świeżym powietrzu.
Dzisiaj wykonałam pierwszy raz cały KILLER i jestem z siebie bardzo dumna, bo choć ćwiczę z Ewą już sporo czasu, to ciągle odkładałam tą płytę jak najgłębiej i opóźniałam moment, kiedy ją odpalę. Killera dzisiaj przeżyłam, a po jego skończeniu postanowiłam, że będę go robić co najmniej raz w tygodniu.
Zmniejszył mi się także znacznie rozmiar ubrań, stare ciuszki strasznie wiszą i większość oddałam już mamie, a nowe kupuję z rozmiarze M, czasami S. Wszystko leży znacznie lepiej, największe fałdki z brzucha zniknęły, a tyłek się podniósł i ujędrnił.

4. Co dalej?

Brzuch, brzuch, brzuch :) Nadal mi się nie podoba i wiem, że muszę sporo nad nim pracować. Do ćwiczeń z Ewą Chodakowską dołożyłam od tygodnia 8 min ABS na brzuch. Robię go po właściwym treningu z wybraną płytką i mam nadzieję, że powoli moje fałdki znikną. W pozycji stojącej brzuch mam w miarę płaski, ale gdy usiądę jeszcze lekko się roluje. Może nie jest to już typowy tłuszcz, ale na pewno jeszcze lekko luźna skóra i pewnie brak mięśni. 












niedziela, 4 sierpnia 2013

Gotuj z Sante... czyli owsianka na bogato

Coraz częściej jadam na śniadania owsiankę, zazwyczaj robię ją w sposób klasyczny, czyli gotuje płatki owsiane na mleku i do tego wrzucam sezonowe owoce. Ostatnio postanowiłam trochę pokombinować i urozmaicić menu, tak, żeby uniknąć nudy na talerzu. Oczywiście wszystko musiało być przyrządzone błyskawicznie i na tyle łatwo, aby nie spóźnić się do pracy.


 Mój pomysł na owsiankę to: 


  • szklanka mleka
  • 3 łyżki płatków owsianych
  • 3 łyżki Musli SANTE
  • 1 jabłko
  • szczypta cynamonu
  • łyżeczka miodu





Płatki owsiane gotujemy na mleku wg przepisu na opakowaniu, tak aby wyszła dość gęsta. Na talerzu dorzucamy starte jabłko, musli, doprawiamy do smaku szczyptą cynamonu i miodem.


Jabłko można zamienić na inne owoce, w sezonie letnim szczególnie polecam spróbowanie kwaśnych czerwonych porzeczek, borówek, malin oraz truskawek. Gwarantuję, że takie śniadanko potrafi zapełnić żołądek na bardzo długo, a do tego jest pyszne.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Nadszedł czas powrotu...

Wyspy Kanaryjskie, LANZAROTE - BAJKA! Powoli dochodzę do siebie po cudownych wakacjach, na których byłam z mega śmieszną ekipą. Niesamowicie odpoczęłam, zobaczyłam piękne miejsca i wcale nie myślałam o dodatkowych kaloriach czy odchudzaniu!






O dziwo po przylocie stanęłam w domu na wadze i okazało się, że ważę dokładnie tyle, co przed wylotem, czyli 60kg. W sobotę nawet ciut mniej bo 59,8. I pierwszy raz na wadze zobaczyłam tą magiczną 5 z przodu, nie ważne że to nadal prawie 60 kg, ważne że już 5...


 
Na Lanzarote nie oszczędzałam się z jedzeniem za bardzo, mieliśmy wersję all inclusive, więc całe dnie jedliśmy lokalne specjały, piliśmy wino, piwo, drinki i leżeliśmy plackiem nad oceanem lub basenem. Było kilka dni bardziej intensywnych, gdzie zwiedzaliśmy pobliskie atrakcje, jednak za wiele chodzenia to też nie było, bo wypożyczyliśmy samochód.



Oczywiście zabrałam ze sobą strój fitness, buty do biegania i inne potrzebne rzeczy, ale przyznam się szczerze, że na siłowni byłam tylko raz. Potem trochę przypiekło mnie słońce, zaczęliśmy odwiedzać pobliskie dyskoteki i wracać nad ranem, więc spało się do późna i jakoś ochoty na salę fitness nie było. Siłownia była bardzo kameralna, powiedziałabym że mała - typowo hotelowa, ale sprzęt był dość dobrej jakości. Była oczywiście bieżnia, orbitrek, rower stacjonarny, atlas, ławeczka i wszelkiego rodzaju hantle, piłki, maty. Tylko jakoś ochoty brak...

Z bieganiem też nie byłoby kłopotu, ścieżki znajdowały się przy samym oceanie także widoki niezapomniane. Polecam zabierać na Kanary sportowe buty, mogą się przydać. Męska część Naszej wycieczki grała w tenisa, ale jakoś zabrakło czasu, żebym trochę się poduczyła.


Zaraz po przylocie do Polski postanowiłam wznowić treningi z Ewą Chodakowską, jednak zanim rozpakowałam walizki, ogarnęłam sprawy w pracy, objeździłam rodzinę z prezentami to już zrobiła się sobota. Jednak weekendu już sobie nie odpuściłam, w sobotę dla rozruszania po dwutygodniowej przerwie zrobiłam SKALPEL. I strasznie się zdziwiłam, kiedy w niedzielę miałam lekkie zakwasy, uważam ten trening za mało absorbujący moje mięśnie, jedna tyle dni przerwy dało o sobie znać.
Już w niedzielę na sam wieczór postanowiłam rozruszać sobotnie zakwasy i wykonałam 4 filmiki z YT, które również dziś odczuwam na udach i pośladkach. Zauważyłam także, że Ewa Chodakowska była podczas mojej nieobecności bardzo aktywna, pojawiły się 2 nowe filmiki total fitness, a już niebawem wyjdzie kolejna płytka z magazynem Shape.
Dlatego nie ma co się obijać, dziś także wykonam trening i będzie to właśnie Total Fitness, który był dodatkiem do chyba majowego Shape'a. Mam nadzieję, że szybko wrócę do formy sprzed wyjazdu i już niedługo wrzucę jakieś swoje zdjęcia w bikini wraz z dokładnymi wymiarami.


niedziela, 9 czerwca 2013

Wyspy Kanaryjskie - ładowanie baterii

Tak się ostatnimi czasy poukładało, że wygrałam z pracy wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie, a dokładnie na Lanzarote. Właściwie to była nagroda za bardzo dobre wyniki sprzedażowe, tak czy inaczej już jutro lecę do bajecznego hotelu na słonecznej wyspie :)























Lecimy siedmioosobową ekipą, w bardzo różnym przedziale wiekowym, wszystkich uczestników wycieczki znam z poprzednich szkoleń i spotkam i już jestem pewna, że zabawa będzie bardzo udana.


Co najważniejsze cały tydzień starałam się zdrowo odżywiać, aby polecieć z w miarę przyzwoitą wagą. I tym razem się nie zawiodłam na moim organizmie i ważę równo 60kg. Bikini leży całkiem fajnie, brzuch jest w miarę płaski. Oczywiście wyjazd jest all inclusive, więc różnego jedzenia będzie strasznie dużo, ale nie zamierzam ściśle trzymać się mojej diety. Będę jeść wszystko, na co najdzie mnie ochota i to bez wyrzutów sumienia.



Nie zamierzam jednak rezygnować z aktywności fizycznej. Do walizki spakowałam swoje sportowe obuwie i ubrania i zamierzam biegać, pływać, a także korzystać z sali fitness, która ma być w hotelu. Swoją drogą strasznie mnie ciekawi co w takiej przyhotelowej salce znajdę, czy będą to profesjonalne maszyny czy raczej coś bardziej prowizorycznego. Na pewno zaraz po przyjeździe napiszę o tym. 
























Trochę obawiam się otwartego baru tych wszystkich drinków, alkoholi, które jak wiadomo powodują tylko tycie i wzdęcia. Nie zamierzam jednak patrzeć jak inni piją i też choć raz zaszaleję. Najwyżej będę biegać dwa razy dziennie :)

Jeżeli Wy także wybieracie się na słoneczne wakacje już niebawem życzę udanego urlopu i do zobaczenia za 10 dni :)

wtorek, 28 maja 2013

Koncert BEYONCE na Narodowym !

Oj ciężki był dla mnie ten maj. Miałam wiele niesamowitych wyjazdów, zawarłam kilka nowych znajomości, zrzuciłam kilka kilogramów i to chyba bardziej od ciągłego biegania niż od ćwiczeń.
Ale zacznijmy od początku, czyli od mojej aktywności fizycznej...

Maj był miesiącem nowej płyty Ewy Chodakowskiej i magazynu Shape, czyli TOTAL FITNESS - jak pozbyć się cellulitu w miesiąc (hihi czy to w ogóle możliwe?).

źródło: www.facebook.pl



Cały program zrobiłam już chyba z 8 razy i muszę przyznać, że już dawno nie poddałam swoich ud i pupy tak wielu przysiadom, wyskokom i wypadom. Myślałam, że płytka okaże się kolejną próbą powtórzenia tych samych ćwiczeń co już znamy. Miło się zaskoczyłam kiedy po pierwszym treningu miałam straszne zakwasy.Zapomniałam już jakie to fajne uczucie...
Nie będę pisać recenzji płyty, ale wdawać się w szczegóły, bo to powinnam zrobić miesiąc temu, ale na pewno mogę polecić Wam ten trening jako pewnego rodzaju odskocznię od innych płyt. Sama jestem żywym dowodem, że na uda i pośladki działa a i zmęczyć też potrafi.

Największym przełomem w tym miesiącu okazała się moja waga... Ważę 60,5 kg i już tak niewiele dzieli mnie od 59,9 :)
Sądzę jednak, że tak duży spadek zawdzięczam brakiem czasu na posiłki i ciągłym życiem w biegu. W pracy miałam niezły młyn, odbyłam kilka dużych podróży (między innymi Warszawa i koncert BEYONCE).

Zaskoczona jestem także reakcją ludzi, którzy spotykają mnie po jakimś dłuższym okresie czasu. Pierwsze słowa z ich ust to....... ale schudłaś :) i moja radość - bezcenne.


Jeżeli chodzi o aktywność fizyczną to coraz więcej czasu spędzam także na rowerze. Moja ostatnia wycieczka miała 43km i jak zwykle wróciłam zmęczona i szczęśliwa. Zdjęcie powyżej to akurat wypad do Poznania i wypożyczony rowerek do zwiedzania miejskich okolic. 


Niewątpliwie ostaniami dniami żyłam koncertem BEYONCE, na stadionie narodowym w Warszawie, na który cudem udało mi się kupić bilety. I cóż mogę napisać... było istne szaleństwo, show na miarę światową, a sama Beyonce nie dość że jest utalentowana - pięknie śpiewa i tańczy, to jeszcze niesamowicie piękna i zgrabna. Nie mogę dojść po tym koncercie do siebie, ciągle w uszach słyszę jej muzykę i niesamowite wibracje :)

Mam nadzieję, że w czerwcu nadrobię blogowe zaległości i znowu będę miała czas na regularne pisanie. Muszę też koniecznie zrobić nowe fotki w bikini i zamieścić aktualizację swojej sylwetki i wymiarów. Przepraszam za tak długą nieobecność... ale czasami trzeba zrobić sobie małą odskocznię...




poniedziałek, 6 maja 2013

Co robiłam przez tyle dni?

Pewnie jak większość z Nas z utęsknieniem czekałam na początek maja i kilka dodatkowych dni wolnego. Dzisiaj znowu siedzę za biurkiem i to z koszmarnym przeziębieniem i zastanawiam się jak to się stało, że te wolne dni zleciały tak szybko.  Miałam tyle planów i zadań do wypełnienia, że nawet nie zauważyłam jak mijały mi kolejne godziny. 

Moim priorytetem było spędzić jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu przy pięknej pogodzie. Na słońce nie mogę narzekać, bo temperatura była w sam raz na rower i spacery, ale za to po dwóch dniach wolnego złapałam okropny katar. Chcąc nie chcąc zarzuciłam aktywność fizyczną i byłam zmuszona nieco przystopować. Jakby tego było mało ten tydzień też nie zapowiada się najlepiej, nadal ledwo oddycham i nie rozstaję się z chusteczkami.

Oczywiście żeby nie było, że nic nie robiłam...

1. Zaliczyłam rolkowy debiut i było super


Rolki okazały się świetnym pomysłem, a najlepszą rzeczą jaką mogłam zrobić to kupić komplet ochraniaczy. Dziurawe chodniki, kostka brukowa i nierówny asfalt to nie lada wyzwanie. Momentami myślałam, że cała z tej przejażdżki nie wrócę. Oczywiście jeździłam trochę pokracznie, momentami traciłam równowagę, ale i tak bardzo mi się podobało. Myślę, że gdy tylko opanuję sztukę hamowania to cała reszta pójdzie z górki.

2. RoweLove





















Oczywiście pierwszym etapem było przygotowanie mojego jednośladu do jazdy. Pomógł mi w tym narzeczony, który napompował rower, wyczyścił i nasmarował łańcuch i przerzutki, sprawdził hamulce. Sama dokładnie wyczyściłam cały zimowy kurz i z wielkim entuzjazmem ruszyłam w trasę. Mam kilka swoich ulubionych miejsc, jedna trasa liczy sobie około 23 km, druga nieco dłuższa 35km. Mieszkam jednak w miejscu idealnym na rower, gdybym tylko miała więcej takich długich weekendów mogłabym zwiedzić na rowerze znacznie więcej...
O rowerze, sprzęcie i dodatkach jakich używam napiszę troszkę więcej w osobnym poście :) 

3. Sprzątanie, odwiedzanie rodziny i grill :)

Czyli wszystko to na co normalnie nie mam czasu albo mi się nie chce. Moje zimowe buty już dawno prosiły się o porządne czyszczenie i spakowanie w kartony. A po przeglądzie odzieży i obuwia okazało się, że mam sporo rzeczy, o których zapomniałam oraz pełno ciuszków już za dużych. 

A jak Wam minęła majówka?
Mam nadzieję, że bardziej aktywnie niż u mnie i bez przeziębień :)