Jak przystało na fankę aktywnego trybu życia, w czwartek rano, ustawiłam się w ogromnej kolejce do Lidla i biegiem, rozpychając się łokciami przeleciałam przez sklep do koszów z nową biegową kolekcją jesienną.
Oczywiście żartuję...
Wiedziałam, że przed 8 rano ustawią się pod marketem dzikie tłumy, więc sama wstałam spokojnie, zjadłam śniadanie i dopiero przed 9 pojawiłam się w sklepie, żeby pooglądać leginsy, bluzeczki i kurtki. No i bez pośpiechu, przeciskania i tak udało mi się kupić wszystko co chciałam, a nawet więcej, bo wpadła mi też w oko różowa kurtka.
Już kilka dni wcześniej czytałam na blogach pozytywne opinie na temat "kosmicznych" leginsów, opasek i rękawiczek. I choć w mojej szafie brakowało tylko cieplejszej biegowej bluzki to i tak skusiłam się na więcej.
Kupiłam funkcyjną bluzkę (34,99), ocieplane leginsy (34,99), kurtkę soft shell (55,00) oraz czapkę i rękawiczki (po 14,99).
Dzisiaj mimo brzydkiej pogody musiałam wszystko przetestować i przebiegłam ponad 5km. Na zewnątrz było 14 stopni, lekka mżawka i mgła, ale było mi dostatecznie ciepło w samej bluzie. Dodam, że zarówno ona jak i leginsy są lekko ocieplane i mają wewnątrz jakby cieniutką warstwę polaru. Kolejnym plusem jesiennej kolekcji jest duża ilość odblasków, która znacznie poprawia widoczność, miałam wrażenie, że nawet gwiazdki na spodniach lekko połyskują.
Kurtkę ubrałam tylko do zdjęć, myślę, że sprawdzi się dopiero przy temperaturze około 5st. i niższej. Najfajniejszy w niej póki co jest kolor, który od razu dodaje energii i świetnie komponuje się z leginsami.
Uważam tą kolekcję za jedną z bardziej udanych, jakość jest dobra, wzory ciekawe a cena wręcz zachwycająca. Ubrania idealnie nadają się do codziennych treningów, są ciepłe i dobrze skrojone. Atutem była także rozmiarówka, która tym razem zaczynała się już od rozmiaru XS. Wiem, że na drobniejsze dziewczyny standardowe, Lidlowe S zawsze były za luźne.
Jeżeli chodzi o dostępność to u mnie w sklepie w czwartek rano był dość spory wybór. Godzinę po otwarciu problem był tylko z kurtkami, bo właściwie moja różowa S była ostatnią. Natomiast bluzek, leginsów, rękawiczek i czapek było dość sporo. Chciałam kupić też biegową opaskę, ale niestety rozmiar S/M okazał się za duży. Wieczorem, kiedy pojechałam wymienić męską koszulkę na mniejszą właściwie wszystkie kosze były już prawie puste. Walały się tylko pojedyncze bluzki i spodnie i do tego rozpakowane. Natomiast dzisiaj znowu można coś dostać z tzw. zwrotów, pewnie część ludzi ochłonęła i oddała niektóre ciuszki. Także jest jeszcze szansa coś fajnego znaleźć.