piątek, 26 września 2014

Jesienna biegowa kolekcja LIDLA

Jak przystało na fankę aktywnego trybu życia, w czwartek rano, ustawiłam się w ogromnej kolejce do Lidla i biegiem, rozpychając się łokciami przeleciałam przez sklep do koszów z nową biegową kolekcją jesienną.
Oczywiście żartuję...

Wiedziałam, że przed 8 rano ustawią się pod marketem dzikie tłumy, więc sama wstałam spokojnie, zjadłam śniadanie i dopiero przed 9 pojawiłam się w sklepie, żeby pooglądać leginsy, bluzeczki i kurtki. No i bez pośpiechu, przeciskania i tak udało mi się kupić wszystko co chciałam, a nawet więcej, bo wpadła mi też w oko różowa kurtka. 

Już kilka dni wcześniej czytałam na blogach pozytywne opinie na temat "kosmicznych" leginsów, opasek i rękawiczek. I choć w mojej szafie brakowało tylko cieplejszej biegowej bluzki to i tak skusiłam się na więcej. 

Kupiłam funkcyjną bluzkę (34,99), ocieplane leginsy (34,99), kurtkę soft shell (55,00) oraz czapkę i rękawiczki (po 14,99).  





Dzisiaj mimo brzydkiej pogody musiałam wszystko przetestować i przebiegłam ponad 5km. Na zewnątrz było 14 stopni, lekka mżawka i mgła, ale było mi dostatecznie ciepło w samej bluzie. Dodam, że zarówno ona jak i leginsy są lekko ocieplane i mają wewnątrz jakby cieniutką warstwę polaru. Kolejnym plusem jesiennej kolekcji jest duża ilość odblasków, która znacznie poprawia widoczność, miałam wrażenie, że nawet gwiazdki na spodniach lekko połyskują. 




Kurtkę ubrałam tylko do zdjęć, myślę, że sprawdzi się dopiero przy temperaturze około 5st. i niższej. Najfajniejszy w niej póki co jest kolor, który od razu dodaje energii i świetnie komponuje się z leginsami. 



Uważam tą kolekcję za jedną z bardziej udanych, jakość jest dobra, wzory ciekawe a cena wręcz zachwycająca. Ubrania idealnie nadają się do codziennych treningów, są ciepłe i dobrze skrojone. Atutem była także rozmiarówka, która tym razem zaczynała się już od rozmiaru XS. Wiem, że na drobniejsze dziewczyny standardowe, Lidlowe S zawsze były za luźne.






Jeżeli chodzi o dostępność to u mnie w sklepie w czwartek rano był dość spory wybór. Godzinę po otwarciu problem był tylko z kurtkami, bo właściwie moja różowa S była ostatnią. Natomiast bluzek, leginsów, rękawiczek i czapek było dość sporo. Chciałam kupić też biegową opaskę, ale niestety rozmiar S/M okazał się za duży. Wieczorem, kiedy pojechałam wymienić męską koszulkę na mniejszą właściwie wszystkie kosze były już prawie puste. Walały się tylko pojedyncze bluzki i spodnie i do tego rozpakowane. Natomiast dzisiaj znowu można coś dostać z tzw. zwrotów, pewnie część ludzi ochłonęła i oddała niektóre ciuszki. Także jest jeszcze szansa coś fajnego znaleźć.

środa, 10 września 2014

Skoro BIEGAM to MUSI być MODNE !

źródło: www.google.pl/grafika

Wiosna i lato powodują, że ludzie lawinowo chcą przebywać na powietrzu. Okupują parki, laski, ławeczki... Gdy za oknem pojawiło się pierwsze słońce, Moja Zumbowa koleżanka, po godzinnych tańcach, rzuciła hasło, że idziemy na boisko pobiegać. 
Hmmm... Ja i bieganie? Pierwsza myśl, że nienawidzę biegać, sapię, dyszę i po 300 metrach staję. No ale ok. Idziemy to idziemy, w końcu wszystko co NOWE jest SUPER :) 
Poza tym głupio tak po prostu powiedzieć, że po Zumbie brak siły i że nie dam rady.  Przecież bieganie jest MODNE, wszyscy teraz truchtają, więc Ja też chcę.








Założenie było na 20 kółek (oczywiście z góry wiedziałam, że koleżanka grubo mnie przecenia), czyli jakieś 5km. Po weryfikacji kondycji stanęłyśmy na 3,5km z czego i tak byłam niezwykle dumna. Największy problem był z oddechem i zadyszką, mięśnie radziły sobie całkiem dobrze.
No i właściwie to był dopiero początek...

Spotykałyśmy się regularnie co drugi dzień, czasem zupełnie nie szło, innym razem fruwałyśmy. Zainwestowałam w dobre buty, trochę ubrań i gadżetów i mnie wciągnęło :) Chciałam biegać coraz dalej i szybciej, poznawać nowych biegaczy i startować w zawodach. Oddech przestał sprawiać mi trudność, nogi szybko się przyzwyczaiły, potrafię przebiec już ponad 10km, tylko coś z szybkością nie wychodzi. Na razie biegam wolno. Ale wszystko z czasem...

Pojawiły się także pierwsze starty i morze endorfin !

























CÓŻ MOGĘ POWIEDZIEĆ... BIEGAM, BO LUBIĘ

Trochę zmienił się mój treningowy grafik, może przez bieganie, a może po prostu to była taka potrzeba wyjścia na zewnątrz i robienia czegos w grupie. Nadal ćwiczę z płytami Ewy Chodakowskiej i z wypiekami na policzkach odpalam nowe płyty, ale zazwyczaj nie przekraczam 3-4 treningów tygodniowo. Do tego 3, czasem 4 razy w tygodniu biegam, a w weekendy wsiadam na rower i przejeżdżam ponad 50km. Dochodzi jeszcze 2 razy w tyg. Zumba :)

Ćwicząc tylko w domu na macie nigdy nie spodziewałam się, że kiedyś zacznę biegać, to był trochę inny świat, który wydawał mi się zupełnie obcy. Dzisiaj szukam nowych zawodów, śledzę najnowsze trendy biegowe i nie mogę doczekać się kolejnego treningu, choć zazwyczaj biegam już sama. Staram się na wszystko znaleźć czas i nie odpuszczać ćwiczeń z Chodakowską, bo jednak widzę, że ładnie rzeźbią nogi i zarysowują mięśnie. Wydaje mi się, że bieganie uzupełnia płyty Ewy i odwrotnie. 
Wniosek nasuwa się sam, warto czasem otworzyć się na inne formy ruchu i czerpać z nich radość, może na początku bez większej filozofii, tylko tak, dla zabawy. 


POZDRAWIAM :)



sobota, 17 maja 2014

Ewa Chodakowska i moje postępy w zdjęciach

Witajcie,
strasznie długo mnie tutaj nie było, ciężko nawet pisać, że to przez brak czasu czy jakiś inny czynnik zewnętrzny. Po prostu mój zapał do prowadzenia bloga spadał z dnia na dzień, aż całkiem o tej stronce zapomniałam. Wczoraj dostałam zimny prysznic, otrzymałam maila od osoby często tu zaglądającej z prośbą o nowe wpisy, sugerowała mi także, że pewnie wróciłam do wagi wyjściowej, przestałam ćwiczyć z Ewą Chodakowską i z tego powodu zaniedbałam bloga. Prosiła równocześnie o nowe inspiracje, relacje z tego co robię, bo to ją podobno motywowało.

Zacznę od tego, że NIE PRZESTAŁAM TRENOWAĆ! i sama się dziwię, że takiemu kanapowemu leniowi jak Ja ćwiczenia weszły w krew!

Nie robię już zdjęć pomiarowych w stroju kąpielowym, nawet nie mierzę się tak często. Zdarza mi się co jakiś czas kontrolnie ważyć i cały czas oscyluję pomiędzy wagą 58 a 59 kg w zależności od dnia. 
Mam za to kilka zdjęć studyjnych, zrobionych w ramach własnego, domowego studio foto. Fotografem była siostra, z którą wspólnie testowałam nowy sprzęt (lampy, statyw, tła fotograficzne).





Tak mniej więcej wyglądam teraz i czasem sama nie mogę się przyzwyczaić do nowej wagi, nowego wyglądu i zdrowszego trybu życia. Zmieniło się właściwie wszystko, od ubrań, które teraz są w rozmiarze S, czasem M, do pozytywnego postrzegania Siebie, otwarcia na wiele spraw i zadowolenia z osiągniętego efektu. Choć czas leci, czuję się zdecydowanie lepiej i młodziej niż jeszcze dwa lata temu i nadal biegam, ćwiczę, trenuję...

Obecnie mój trening wygląda tak:
2x tyg. Zumba 1h, 
3x tyg. różne płyty Ewy Chodakowskiej (ostatnio ulubiony Skalpel Wyzwanie);
co drugi dzień bieganie (na razie 5 km);
w weekendy 1,5h gry w tenisa

Także nie przestałam trenować, sprawia mi to coraz więcej radości i nie mogę się doczekać kolejnych treningów. Trochę zmodyfikowałam swoje ćwiczenia, przede wszystkim zredukowałam Ewę Chodakowską, choć to dzięki niej zrzuciłam najwięcej kilogramów. Zakochałam się w Zumbie, która daje mi pozytywnego kopa i od 3 tygodni biegam, czyli robię coś, co zawsze mnie odrzucało. Odkryłam, że bieganie jest fajne, poprawia kondycję, pozwala na plotki z koleżankami i uzależnia. Bardzo chciałabym wystartować z jakimś biegu zorganizowanym i teraz to jest moim celem. Na razie biegam po ok. 5km co drugi dzień, ale planuję w weekendy robić dłuższe rozbiegania i frunąć coraz dalej i dalej...

Dla przypomnienia tak było kiedyś...




Dla mnie różnica jest ogromna :)

I to z czego jestem najbardziej dumna w chwili obecnej, czyli nogi... (lepszego zdjęcia nie znalazłam, tylko to u góry z lewej z jakieś imprezy).





















I to by było na tyle...
Pozdrawiam i lecę zrobić Skalpel Wyzwanie :)
Postaram się napisać coś także o bieganiu i nieco więcej o najnowszej książce Ewy oraz Skalpelu Wyzwanie.